Jak wspominałam, zanim podjęłam decyzję o zmniejszeniu
ilości niektórych rzeczy wokół mnie, nie miałam problemu z ich kupowaniem. Ba!
Czasem wizytą w drogerii próbowałam poprawić sobie humor. Chandra? Coś poszło
mimo wszelkich starań nie tak jak powinno? No to zakupy! Jakieś drobne… Może by
tak, hmm… O! ten błyszczyk! Coś się udało, wyszło jak powinno? No to należy się
jakaś mała nagroda od siebie dla siebie. Może by tak te cienie do powiek, które
ostatnio wpadły mi w oko. Tak, świetny pomysł! I trzeci popularny powód
zakupowy – bo jest w promocji, a przecież i tak używam. Więc oszczędzę, nie?
I tym sposobem kosmetyki zaczęły stać wszędzie dookoła. Przy
łóżku, na półce, w szafce w pokoju, na regale, na półkach w łazience no i bez
dwóch zdań, przyda się też miejsce w szafie, żeby mogły być poukładane. Pewnego
dnia udało mi się większość zapasów przeprowadzić do szafy. W ramach
przeprowadzki część zapasów została skasowana z uwagi na utratę daty ważności.
I trochę tego było… Ostatnim razem uznałam, że przyda się lista zapasów, ot tak,
żeby wiedzieć czego nie muszę kupować przez jakiś czas. No i żeby zrobić jakiś
plan na zużywanie tego co stoi, bo wiecznie stać nie może a już ilość zaczęła
mnie przytłaczać. No mnie, przyjaciółkę i faceta.
Niestety, po sporządzeniu listy doszłam do wniosku, że przez
jakiś czas w pewnej ograniczonej formie, doskwierał mi zakupoholizm. Ot co
pokazała moja lista „zapasów”:
Włosy: mgiełka do włosów x2, olejek do włosów, pianka, sól
morska w sprayu, odzywka do włosów x4,spray termo ochronny, henna ½ opakowania.
Twarz i ciało: krem regenerujący x2, krem brązujący, odżywka do rzęs x3, peeling enzymatyczny, serum do twarzy, woda termalna, peeling gruboziarnisty, emulsja do twarzy, filtr uv, krem pod oczy x2, nivea soft, noscar, zestaw wybielający Lierac, balsam brązujący, balsam ujędrniający.
Paznokcie: nailtek x2, utwardzacz x2, lakier x6
Make-up: kredka do oczu x5, puder w kompakcie x2, zestaw podróżny make-up all-in-one, bronzer x3, puder sypki, podkład x2, paletka cieni x5, krem BB x2 + 2 saszetki, błyszczyk x3, szminka x5, konturówka x2, baza pod cienie.
Perfumy sztuk 6.
Artykuły higieniczne: płyn micelarny x2, szampon x9 (!!),żel do twarzy x3, żel pod prysznic x3, pasta do zębów x3, mydło x3, peeling do stóp i skromna ilość artykułów potrzebnych każdej kobiecie ;)
Podliczając wszystko wyszło mi ponad 100 sztuk artykułów kosmetycznych i pokrewnych!
Nie ukrywam, że część pochodziła z prezentów na
jakieś-tam-okazje, ale jednak większość kupiłam ja sama… Aż wstyd się przyznawać.
Jednocześnie mam w szafce rzeczy, które bardziej przypadły mi do gustu jeśli
chodzi o pielęgnację skóry, włosów etc. Jakie? Olej arganowy, wyciąg z imbiru i
kwas hialuronowy. Trzy jak dla mnie czyniące cuda produkty. Owszem, są też
produkty konwencjonalne, które zdecydowanie zaliczyć mogę do ulubionych jak
choćby cement termiczny Kerastase. Tak oto patrząc krytycznie na swoją szafkę
doszłam do wniosku, że uszczęśliwiałaby mnie sytuacja, w której lista
stosowanych przeze mnie produktów byłaby dużo krótsza! W moim wypadku chcąc
dążyć do minimalizmu stan kosmetycznej części szafy musi ulec zmianie! Zwłaszcza,
że w moim makijażu przewijają się przeważnie te same kolory, więc spokojnie
jedna dobrze dobrana paletka cieni powinna być wystarczająca. No ale tak,
oczywiście, człowieka czasem tak skusi bo „ten brąz jest trochę inny niż mój”.
Nawet nie chcę liczyć ile ten zgromadzony zapas kosztował… Jedynym przejawem
racjonalności jest posiadanie jednej sztuki tuszu do rzęs. I to tyle ze
zdrowych objawów w mojej kosmetyczce… I jak tu nie mieć sobie za złe? Gorszy jest fakt, że jak raz coś było sposobem na poprawianie sobie humoru, to lubi nim być i w przyszłości :(
Dixy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz